Dzisiaj będzie taki przedmaratoński wpisik, bo właśnie zaczyna do mnie docierać, że za 9 (dziewięć!) dni o godzinie 9.00 usłyszę wystrzał startera i będę zapierdzielać do mety po drodze zmieniając decyzję na jaki czas biegnę sto razy.
Oczywiście załączam instrukcję obsługi jak trzymać kciuki, jak życzyć powodzenia, w którą stronę dmuchać, żeby mnie niosło do mety i cała reszta, co robić, by dopingować mnie na odległość, a najlepiej to stawić się przy trasie machając pomponami i trzymając transparenty na mą cześć, które podniosą mnie na duchu i pozwolą dalej biec.
Ostatnie krótkie już wybiegania, podtrzymanie formy i to dziwne uczucie w żołądku, kiedy pomyślę o tych 42 km. A niebiegający znajomi (i rodzina też, ech, co za wsparcie) pytają - po co ci to Sylwia, no po co?
Jak się przygotowywałam? Od stycznia zaczęłam popierniczać po lesie w celu wybiegania jak największej ilości kilometrów. Miałam mocno zróżnicowany trening - od niedzielnych długich wybiegań po biegi w drugim zakresie, rytmy, etc w ciągu tygodnia. Niestety nie podam ilości kaemów, bo przez zimę gniewałam się z Garminem i biegałam tylko ze stoperem, w związku z czym zimowe Endomondo świeci pustkami. Kwiecień już na Endomondo, zdecydowanie mój najbardziej intensywny miesiąc i żeby to stwierdzić nie są mi potrzebne żadne statystyki.
Zaczynają się startowe spekulacje. Sprawdzanie kalkulatorów, pytania do bardziej doświadczonych koleżanek i kolegów. I te odwieczne pytania, które kołatają się w mojej głowie: dałaś z siebie wszystko na treningach? Przygotowałaś się jak należy? Ile razy odpuściłaś? Ile razy przeklęłaś zakres i zrobiłaś normalne wybieganie? Ile razy kanapa wygrała?
Co by było gdyby. Chyba nie chcę dumać, nie chcę przeliczać, nie chcę się zastanawiać, bo wiem, że mimo wszystko zrobiłam duży krok, jeśli chodzi o moje treningi. Jeszcze w listopadzie przez myśl by mi nie przeszło, że będę robić zakresy w tempie 4:30min/km. Ba, że w ogóle będę robić zakresy!
Wiem, że to mój dopiero drugi maraton, że nie ma co chojraczyć, że na bieganiu znam się tyle co nic. Z jednej strony znam swoje miejsce szeregu, wiem, że nie biegam szybko i nigdy tak nie było. Z drugiej jednak - ja nigdy nie biegałam tak szybko jak teraz. Co więc robić? Gnać, zabić się, dać upust emocjom i na totalnym flow zrobić maraton, czyli biegnij jak umiesz?
Nie.
Maraton głową się biegnie i to ona (oraz wytrzymałość) będzie moją najmocniejszą stroną 18 maja. Przede wszystkim poważnie podchodzę do tego startu (fenomen, ja i powaga), mam zamiar trzymać się określonego tempa, a przynajmniej próbować, mam zamiar nie myśleć kategoriami omujborze dopiero piąty km, tylko: jeszcze 37 i meta.
Co zamierzam robić i czym zająć głowę w czasie, kiedy nogi będą umierać? (oraz czego nie robić)
Na pewno będę cieszyć się chwilą, no, przynajmniej! przez połowę tego dystansu. Będę pozdrawiać kibiców i przybijać piątki, będę myślała o wielkim napisie META i o tym jak będzie pięknie, kiedy go przekroczę. Będę myśleć o tym, że mój treneiro dostanie esemeska z wynikiem jak jego sarenka pobiegła (motywacja mega!). Będę myśleć o tym jaką to jestem gwiazdą i biegaczką, że w maratonach startuję!
Czego nie będę robić? Nie będę rozmawiać. Oczywiście na zadawane pytania odpowiem, ale nie będę wdawać się w długie dyskusje i tym podobne sprawy, żeby nie tracić energii. Z tego samego powodu nie będę latała po szerokości trasy jak szalona próbując ominąć innych zawodników, co zwykle robię zawsze, kiedy to przez pierwsze kaemy szarżuję jak rozpędzony polonez.
Dobra, żeby nie zanudzać. W niedzielę, 18 maja wszyscy wstają rano i przesyłają mi czarodziejskimi sztuczkami tajemne moce, które pozwolą mi wytrwać. Proszę oczywiście dmuchać we właściwą stronę, bo poinformuje jak się spisaliście! Ciao!
ja wiem co będziesz jeszcze robiła!! rozmyślała czy jeszcze żyję :P
OdpowiedzUsuńZ transparentem stać nie będę, ale kciuki mocno zacisnę :D
OdpowiedzUsuńbędę trzymać kciuki, dmuchać, chuchać i wysyłać dobre fluidy! dasz radę, jestem pewna :)
OdpowiedzUsuńBEDE DMUUUUUCHAC! :D
OdpowiedzUsuńOddaje Ci moją, dawną biegową moc, chociaż u Ciebie się przyda, kiedy u mnie się teraz będzie marnować ... :*
OdpowiedzUsuń