10 sierpnia brzmi słabo jak na podsumowanie lipca, ale takie życie drodzy państwo.
Otóż lipiec był biegany oczywiście, ale czasami naprawdę muszę wiele poświęcić, żeby iść na trening, chociażby sen.
Kilometraż się zmniejszył - 200km w lipcu - i tym razem nie będę nad tym płakać, bo docelowymi dystansami, do których się przygotowuję są piątki i dychy.
Chcę się nauczyć utrzymywania mocnego tempa na krótkich dystansach, radzenia sobie z ogromnym zmęczeniem jakie ono niesie. Tak, dla mnie większym poświęceniem jest bieganie 10km bardzo szybko niż utrzymanie tempa powyżej 5km/km na maratonie.
Do maratonów oczywiście wrócę, wcześniej czy później. I wiem, że przyjdzie mi to łatwiej, kiedy nabiorę wytrzymałości i złamię granicę komfortu. Bo tylko wtedy można coś osiągnąć - wychodząc poza przyjemne i lekkie bieganie. Jeszcze bardzo dużo przede mną, mam już lepszy czas reakcji, nie analizuję tyle, nie czekam na rozkręcenie się podczas treningu i osiągnięcie docelowego tempa, na którym potem pracuję, tylko od razu startuję mocno i to jest baza.
Na razie jest to dla mnie świeże i nowe. A już treningi, na których kręcę dwieście metrów jest totalnym kosmosem (ale coraz bliżej mi do niego).
Do łask wrócił mój bajk, którym to już drugi miesiąc jeżdżę praktycznie codziennie (praca/zakupy/znajomi).
Szczerze mówiąc, to nie wiem, czy ma on jakiś wpływ na moje bieganie, wiem, że zakresy mają wpływ na kręcenie pedałami. Mówię Wam, wracanie rowerem ze stadionu, gdzie trzeba wjechać pod niekończącą się górę (tak, u mnie, góra = PODBIEG!! AAA!), jest nie lada wyzwaniem i za każdym razem pedałując na najlżejszej przerzutce modlę się, żeby nie stoczyć się do tyłu. Jak na razie mission completed.
Staram się trochę w tym pędzie odpoczywać, trochę się rozciągać, trochę po prostu żyć. Cały czas bardzo ubolewam nad tym, że nie mam czasu na trening ogólnorozwojowy. A piłka do pilatesu, którą ostatnio zakupiłam w Decathlonie cierpliwie czeka. Niestety nie można mieć wszystkiego i moja doba też trwa tylko 24h.
Sierpień jest czysto przygotowawczy pod dwie dychy we wrześniu. Cieszę się, bo już pozytywnie odczułam jak zeszła ze mnie presja związana ze startami. Pojawia się oczywiście nowa, żeby ładnie się przygotować na wrzesień, ale to akurat dobra presja. Motywacja na nią mówią ;)