Różne są powody, dla których
przestajemy biegać – od kontuzji, po zmianę pracy, przeprowadzkę, chorobę czy
po prostu zwykłe zmęczenie.
Jak było u mnie? W pewnym
momencie moje życie wywróciło się o 180 stopni. Dużo pracy, dużo nauki, związek.
Najpierw było bieganie kiedy mogłam, czyli deptanie kilometrów bez żadnego
planu. Ale ja lubię mieć plany, jakiś cel. Pobiegłam Półmaraton Warszawski,
zabrakło kolejnego celu, motywacji i chęci samorozwoju. Poświęciłam się
studiom, pracy i swoim w końcu dobrze ulokowanym (odpukać!) uczuciom.
Im wolniej tym lepiej.
Nie szarżuję. Przez kilka
miesięcy nie biegałam w ogóle. Chyba, że do autobusu. Czasem poćwiczyłam mocne
cardio w domu, poskakałam na skakance, ale na tym koniec. Biegam wolno, bez
zegarka, w tempie konwersacyjnym. Cieszę się każdym kilometrem i powoli
zwiększam objętość. Najpierw było to kilka kilometrów. Długo klepałam krótkie,
mało intensywne biegi. Kiedy zaczęłam czuć się coraz mocniejsza, wróciłam na
swoją Puławską J. Z treningu na trening pozwalam sobie na
więcej, zaczynam bieg spokojny przeplatać mocniejszymi akcentami.
Zawody – największy motywator
Powrót do treningów dobrze jest
związać z jakimś celem. U mnie to zawody w Żoliborskim Biegu Mikołajkowym 6 grudnia w Warszawie.
Nigdzie nie jadę, pobiegnę u siebie na miejscu. Na nic się nie nastawiam. Serio.
Chcę po prostu poczuć TĘ szczególną atmosferę, kiedy w jednym miejscu spotyka
się duża liczba biegaczy. Aż mnie ciary przeszły, kiedy o tym napisałam.
Nie jest to jakiś ekstremalny
dystans, bo tylko 10 km. W kwietniu biegnę Półmaraton, który na stałe wplótł
się w moje biegowe życie.
Biegu w grudniu potrzebuję do
tego, żeby przekonać się, że wzięłam się w garść i powracam na salony J. Jest to też ogromna
motywacja, aby wyjść z domu, przebiec się z myślą o czekającym starcie. Na mnie
działa to najbardziej.
Nie daj się
Brak chęci na wyjście z domu, na
założenie biegowych butów, które przez kilka miesięcy kurzyły się w szafce. A do
tego jeszcze świadomość, że kiedyś biegało się szybko, a teraz trzeba wszystko
zaczynać od początku. Ta świadomość utraty kondycji była dla mnie najgorsza. Mimo
wszystko trzeba się zmobilizować. Stało się, nie biegało się, ale nie ma co
siedzieć i czekać na cud. Trzeba to po prostu zrobić. Założyć buty, wyjść,
przebiec się. Ze swojej strony radzę nie myśleć o tempie i ilości
przebiegniętych kilometrów. Dobrze jest wyjść nawet na 15min. Trzeba złamać w
sobie strach, oswoić się z sytuacją, obrać cel i napierać do przodu!
Spróbuj z kimś
Dobrze jest, kiedy mamy kogoś,
kto też biega. Wtedy motywujemy siebie nawzajem. Jest to super sprawa nie tylko
dla tych, którzy do biegania wracają, ale również dla osób, które swoją
przygodę dopiero zaczynają.
Mi nie zawsze udaje się pobiegać
z Panem K. Pracujemy w różnych godzinach, nie zawsze mamy czas, żeby wspólnie wyjść
na godzinę biegu. Wystarczy od czasu do czasu. Ja np. idę biegać nawet sama,
żeby nie zostać w tyle i troszkę porywalizować ;)
Pamiętaj o rozciąganiu treningu
ogólnorozwojowym
Musimy pamiętać o tym, że po
dłuższej przerwie nasze mięśnie są ospałe i mimo tego, że ich pamięć jest
bardzo dobra i progres przychodzi szybko nie wolno zapominać o dbaniu o kości i
stawy. Trzeba się rozciągać, trzeba ćwiczyć stabilizacje i wszystko inne. Bardzo
nie lubię tych ćwiczeń. Nie lubię rozgrzewek, nie lubię rozciągania po i nie
lubię ćwiczyć na macie i z piłką. Mimo wszystko zaciskam zęby, rozwijam matę i
katuję brzuch.
Długawo dzisiaj, ale wkręciłam się!
Mogłabym tak pisać i pisać. Czas jednak wrócić do pracy (niestety!). Na razie
jestem na biegowym haju pod tytułem: sport to nie tylko osiągi, to też dobra
zabawa, emocje, cieszenie się każdym kilometrem! I Wam też takiego haju życzę! Na
koniec powiem Wam jeszcze, że z mojego niebiagania ucieszyła się tylko mama i
na razie nic jej nie mówię, że już start zaplanowany i bieganie wróciło! Ha!