niedziela, 25 maja 2014

z cyklu: czytam książki. Beata Sadowska "I jak tu nie biegać!"

Tak, tak, czytam. Najlepiej dużo i przerzucając kartki jak najszybciej, żeby się dowiedzieć co dalej. Dlatego książki z wartką akcją lubię bardzo. O, takie fantasy, kryminały na ten przykład.

Nie, Sadowska to nie kryminał.

W Empiku jest teraz świetna promocja, w której kupujecie 3 książki (wybrane przez was) w cenie dwóch. Dla takiego mola książkowego jak ja, oferta mega dobra.

Ok, ok, już o książce.

Nie jestem fascynatką książek o sporcie, w których ktoś opisuje swoje przeżycia, dzieli się doświadczeniem. Owszem, lubię takie poczytać, ale nie odnajduję tam życiowej motywacji i nie czytam w pośpiechu zakładając biegowe buty, po czym zainspirowana rzucam książkę w kąt i pędzę biegać. Nie.
Książkę Sadowskiej czyta się szybko. Nawet bardzo. Mi wystarczyło 3 dni wożenia jej w torbie i czytanie w autobusach.



I jak tu nie biegać! to książka, która bieganie ugryzła od innej strony. Nie ma opisów morderczych treningów, dążenia do upragnionego celu, pobijania kolejnych życiówek. Jest dużo miłości. Miłości do biegania.
Autorka to dziennikarka prasowa i telewizyjna, amatorka biegania, która na papier przelała swoje totalne zauroczenie bieganiem.
Ja  to zauroczenie rozumiem, myślę, że zrozumie każdy, kto bieganie kocha, ale zgubił gdzieś  motywację.
Sadowska nie analizuje treningów, nie przywiązuje wagi do czasu/tempa. Pokazuje jak fajne jest życie, w którym jest pasja.
Można się od niej wiele nauczyć. Ta kobieta pracuje, ma rodzinę, niedawno urodziła dziecko. I biega! Znajduje na to czas, więc to lektura też dla tych, którzy uważają, że nie mają czasu na bieganie. Wprawdzie autorka nie pisze jak to wszystko pogodzić, ale dużo w książce jest o bieganiu z psem, o rodzinie, znajomych, o wyjazdach na zagraniczne biegi (zazdrooo). Przecież to trzeba umieć pogodzić. Pani Beata nie chwali się swoim złotym środkiem, ja jednak uważam, że chcieć to móc i taka  też  aura bije od książki.
Autorka zaznacza, że biegać można zawsze i wszędzie, wystarczy tylko pierwszy krok, który czasem bywa najtrudniejszy. Ważne, żeby ten krok płynął z serca oczywiście. Trzeba kochać, to co się robi.

To, co w tej książce zachwyciło mnie najbardziej to właśnie szczerość, otwartość. Znajdziemy też delikatne sugestie, co Sadowska sądzi o zbyt ambitnych amatorach, o pogoni za modą biegową i najnowszymi gadżetami. Autorka od samego początku zaznacza, że do biegania  wystarczą jedynie buty, które muszą być odpowiednie. Cała reszta to tło. Podpisuję się pod tym moimi obiema biegającymi nogami.

Oprócz monologu Sadowskiej w książce jest miejsce na odpowiedzi na pytania kierowane do trenera Kuby Wiśniewskiego. Bardzo mądre, żartobliwe, z dystansem do siebie i do sportu. Bardzo fajnie komponują się z książką. Są jej uzupełnieniem i jednocześnie  przerywnikiem między amatorskim podejściem i tym co właśnie amator o bieganiu wiedzieć powinien.

Ta książka ma niezłego kopa. Niby pamiętnik, dużo uzewnętrzniania się (na plus), a jednak ma power. Czytając nie utożsamiałam się z autorką, bo ja jednak swój zegarek biegowy traktuję zawsze jako wskaźnik, nie umiałabym już bez niego biegać (chociaż w zimę było tak, że z  samym stoperem, ale jednak).
Ja przeżywam swoje niepowodzenia, Sadowska w pięknym stylu pokazuje jak totalnie olać wyniki i cieszyć się z samego biegania. Tego się jeszcze muszę nauczyć. Autorce szczęście daje samo bieganie, a mi pokonywanie kolejnych granic. Przyznaję jednak, że czasami wypadałoby, żebym i ja umiała wrzucić na luz.

Książkę zaliczam do lektur udanych, może dlatego, że bije od niej niesamowita miłość i szczęście jakie daje bieganie. A te aspekty są mi bardzo bliskie. No i ten optymizm bijący z każdej strony! Pięknie! Polecam osobom, które są na początku drogi do wypalenia, szukają motywacji, które chcą na nowo zakochać się w tym sporcie. Polecam osobom, które mają mnóstwo spraw na głowie i uważają, że nie mają czasu na  bieganie. A  także wszystkim, którzy szukają lekkiej lektury związanej ze sportem na dwa wieczory.

No i jak tu nie biegać?

* Post nie jest sponsorowany. 

1 komentarz:

  1. Aż mam ochotę przeczytać tę książkę. I chyba to zrobię, ale oczywiście po sesji ;D
    I jak ja zazdroszczę tym, którzy mogą biegać z psem... Kocham tego mojego czworonoga, ale leń z niej taki... Nie wiem po kim :P

    OdpowiedzUsuń